sobota, 25 marca 2017

#8

Narrator
-Nikt nie ma prawa do tronu,oprócz mnie!
Kovu wściekły,szedł przez sawanne.Nie mógł pozbierać myśli,ciągle myślał nad tym co się wydarzyło,do tego od pewnego czasu,miewał dziwne sny.Zwykle występowała w nich Kiara,która trzymała w pysku małą lwiczkę.Kolejny krzak,oberwał potężną łapą.Na jego twarzy malował się grymas złości,ale czy właśnie taką odczuwał teraz emocję? Położył się na trawie i leniwie spojrzał na pochmurne niebo.Zamknął oczy,w tedy mógł sobie więcej wyobrazić.Mógł sobie przypomnieć,jakie było życie łatwe,kiedy był jeszcze malutkim lwiątkiem.Usłyszał pewien dźwięk,na który od razu się podniósł.W oddali ujrzał lwice polujące na antylopę.Warknął wściekle,kiedy zauważył,że to wyrzutki.Wystawił już pazury,lecz nagle jakiś pomysł przeszedł przez jego głowę.Nasilił się,kiedy ujrzał w oddali pewną lwicę.Wydała mu się dziwnie znajoma,zwłaszcza po tym czego się dowiedział.Uśmiechnął się szyderczo i zaczął podchodzić do zbiegowiska.

Siri 
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu,kiedy Disi po raz kolejny,próbowała złapać motyla.Jak za każdym razem,motyl odlatywał a ona walnęła głową o kamień.Westchnęła i poprawiła jasną grzywkę.Podeszła do mnie i przysiadła obok.
-Jestem do niczego!
-Nawet tak nie mów,-odparłam
-Ale..nie ja tak mówię,tylko mama
Spojrzałam na małą smutną.Straszne było to,że pomimo upływu czasu,Jua dalej nie pokochała malutkiej.Mwzo czasami spotykał się z malutką i się z nią bawił.W końcu,brązowa lwiczka miała tylko sześć miesiące.Było mi jej żal.Jak na tej ziemi,ma się nauczyć empatii,zwłaszcza z taka matką.Przysunęłam ją bliżej siebie.
-Mama gada głupoty,-odparłam,-jesteś wyjątkowa
-Ty także

-Serce służy do kochania,nie można go lekceważyć,-powiedziała z dumą Disi.Właśnie miałam ją odprowadzić,do legowiska Jua.Nie przestawała gadać,ani na sekundę.Przed nami nagle pojawił się Mwzo.Spojrzał na nas obie.
-Wezmę ją dzisiaj,-powiedział,a ja popchnęłam Disi w jego stronę.Przełknęła ślinę i niepewnie poszła za ojcem.Ja,tym czasem,postanowiłam poszukać Lisy.Nie widziałam jej od pewnego czasu,a musiałam jej pilnie coś powiedzieć.Chciałam jej powiedzieć,to czego się dowiedziałam.W końcu,to moja przyjaciółka i na pewno mi jakoś pomoże,a ja...muszę z kimś o tym porozmawiać.Rozglądałam się więc po całym stadzie.Wśród lwic,szarpiących korzenie i szukających czegoś w ziemi,nie dostrzegłam Lisy.Dopiero przy jaskini stada,siedziała moja przyjaciółka.Patrzyła nieobecnym wzrokiem,na krajobraz Ziemi Wyrzutków.Kiedy mnie dostrzegła,podniosła się i mnie przytuliła.
-Miło cię widzieć Siri
-Nawzajem,tylko mi bardziej zależało na tym spotkaniu
-Dlaczego?
-Może się przejdziemy? Nie chce gadać przy lwicach..
-No dobra..-powiedziała niepewnie i ruszyła za mną.

Szybkim krokiem opuściliśmy teren zamieszkiwany przez stado.Wiatr lekko popychał do przodu moją sierść.Przedarłyśmy się przez wyschnięte krzewy,by ostatecznie znaleźć się koło jeziora krokodyli.Przysiadłyśmy daleko od brzegu,tak by tylko je obserwować.Woda w której pływały gady,była brudna i płytka.Wystawiłam język z obrzydzeniem i spojrzałam na przyjaciółkę.Brązowa zmrużyła lekko oczy i uśmiechnęła się pół gołąbkiem.
-To o czym chciałaś,że mną porozmawiać?-spytała Lisa,a jej ogon lekko uniósł się w górę.Wzięłam głęboki oddech.
-Minęło już sporo czasu,a ja przez ten cały czas,niosę w sobie tą tajemnice...już nie mogę tego dłużej ukrywać,mam nadzieję,że jako przyjaciółka mnie zrozumiesz i pomożesz..
-Siri,przestań mnie straszyć...mów w prost!
-Więc,jestem księżniczką Lwiej Ziemi,córką Kiary i Kovu...
-Jak?!
-Długo by tłumaczyć...
 Lisa spuściła głowę,a ja pomału zaczęłam jej wszystko tłumaczyć.Z każdym słowem,czułam jak łzy gromadzą się w moich oczach.Nic dziwnego,że mi z początku nie wierzyła..ja też,bym sobie nie wierzyła.Kiedy tylko skończyłam,Lisa westchnęła.
-Dotrzymasz tajemnicy?
-Oczywiście,ale...co chcesz z tym zrobić?
-Jeszcze nie wiem,ale muszę być silna.Tak chciałaby mama,-westchnęłam i wraz z przyjaciółką zaczęłyśmy wracać.
Droga powrotna,minęła nam w jeszcze większej ciszy.Czułam się dziwnie.Czy dobrze postąpiłam,mówiąc jej o tym?-pomyślałam i zatrzymałam lwice.
-Jesteś wielką przyjaciółką...jedyną,-szepnęłam jej na ucho i dla zabawy je ugryzłam.Pisnęła i się odsunęła,by także przybrać pozycję gotową do walki.Przypomniały mi się te chwile,kiedy byłyśmy jeszcze małe.Nie znałyśmy wielu zabaw,nie znałyśmy innego życia.Mimo pustych brzuchów,byłyśmy szczęśliwe z tego,że mieszkamy tutaj.Teraz,bawiąc się tak,potwierdziłam swoje słowa sprzed lat.Położyłam się na Lisie i ziewnęłam.Zirytowana warknęła.Zaśmiałam się głośno,po czym zeszłam z niej i z powrotem pobiegliśmy w kierunku stada.
***
Już na miejscu,wyczuliśmy dziwną atmosferę stada.Lwice,kopały smętnie w ziemi.Ich wychudzone ciała,można było zobaczyć z daleka.Podeszłam do jednej z nich-Daa.Szara z początku,nic sobie nie robiła z mojej obecności,lecz później podniosła na mnie wzrok.
-Czego?!
-CO się dzieję w stadzie? Wszyscy są tacy smutni,-powiedziałam z lekką nieśmiałością
Lwica prychnęła i wróciła do swoich zajęć.
-Siri!!-usłyszałam nawoływanie.Dobrze znałam ten głos.Nie należał on do Lisy,lecz do Disi.Mała ,,księżniczka" podbiegła do mnie i wtuliła w moją sierść.Widziałam w jej oczach łzy.Objęłam ją łapą.Jej zachowanie zaniepokoiło mnie.
-Co się stało mała?
-Mama..mama..nie żyję,-załkała
-Co?
-To co słyszysz,-warknął Mwzo.Odwróciłam się w jego stronę.Stał wyprostowany i poważny.Wpatrywał się we mnie,a następnie skierował wzrok na córkę.
-Jua nie żyję,ktoś ją zabił,-powiedział chłodno,-zajmij się moją córką
Nie czekając na moją reakcję,odszedł.Przytuliłam bliżej małą.Ciekawi mnie,kto zabił Juę.No..mogę podać całą listę jej wrogów.Nie będę się w to mieszać,mam teraz większe problemy.Spojrzałam na malutką i wzięłam ją w pysk.Podeszłam do zaniepokojonej Lisy.

-Coś nie tak?-spytałam,odkładając Disi na ziemię.Mała dalej była wystraszona i roztrzęsiona,tym co się wydarzyło.
-Boję się,że nas oskarżą o jej śmierć,-powiedziała Lisa
-Czyli już wiesz..mhm..nie martw się,będzie dobrze,-powiedziałam,-a w ogóle wiesz,jak to się stało?
-Podobno,kiedy ucięła sobie drzemkę..
-Czyli ten ktoś wszedł na naszą ziemię,-zamyśliłam się
-Albo z niej jest,-dokończyła Lisa
Tak szybko,jak nadszedł dzień naszej rozmowy,tak szybko na niebie pojawiły się gwiazdy.Tej nocy,każdy spał wtulony w siebie.Lisa we mnie,a ja w nią.W łapach miałam Disi,od dzisiaj pół sierotę.Spałabym tak dalej,gdybym w oddali nie usłyszała trzasku.Otworzyłam oczy i ujrzałam cień.Ostrożnie zostawiłam Disi i powolnym krokiem,ruszyłam w jego stronę.Jakby wyczuł ruch,bo szybko zniknął.Poczułam mocny ból.Przyjrzałam się mojej łapie.Krwawiłam.Pisnęłam z bólu i spojrzałam na ziemię.Leżało tam coś przezroczystego,ostrego i obcego.To zadało mi taki ból? Nie wiem...nic już nie pamiętam.Zemdlałam.Słyszałam jednak stłumione odgłosy i poruszające się łapy.

----------------------------------------------------
Nie jestem z tego rozdziału zadowolona,ale mam nadzieję,że przynajmniej jednej osobie się on podoba.Macie już przypuszczenia,co się dalej wydarzy? Jak wam się podoba nagłówek bloga?
A tak z innej beczki..blog został przedłużony i teraz będzie o jeden lub dwa,więcej rozdziałów.Tak więc ten...miłej soboty/niedzieli :)
*pozdrawiam*


3 komentarze:

  1. Fajny rozdział i oczywiście nagłówek też ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że w sumie dobrze się stało, że Jua nie żyje - Siri na pewno lepiej zajmie się biedną Disi.
    Mam przeczucie, że w morderstwie maczał swoje brudne łapki Kovu (lub Mwzo, któremu znudziła się partnerka c:). Wydaje mi się, że to coś ostre i przezeoczyste to szkło, tylko skąd lwy miałyby je wziąć? Może było w starych zapasach Rafikiego, w końcu u szamana na pewno widywano już dziwniejsze rzeczy.
    Nagłówek jest bardzo ładny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jua umarła! Dlaczego mnie to tak cieszy? Ale w sumie... biedna Disi. Myślę, że tym "genialnym" planem Kovu było zobicie Juy i oskarżenie o to Siri. A to coś na końcu rozdziału to... lód? Ale skąd lód na sawannie! Może z gór ( w LS nie mieli z tym problemu xd) , albo jakaś lwica/lew z mocą?
    Nagłówek śliczny!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń